Tomasz Lis jako żywo

Przypadkiem trafił mi do rąk numer Newsweek’a (Nr 22/17 z 22.05.17) i już pierwszy felieton, podpisany przez naczelnego redaktora poruszył mnie do tego stopnia, że natychmiast usiadłem do klawiatury i piszę poniższe słowa.

Na wstępie zaznaczam, że nie jestem żadnym fanatykiem obecnego układu rządzącego i nie identyfikuję się ślepo z PiS. Potrafię jednak logicznie myśleć, obserwować, ocenić i docenić to co obecna władza czyni dla polskiej gospodarki, polskiego interesu narodowego i dla społeczeństwa. Obiektywne fakty i dane statystyczne mówią same za siebie więc nie ma sensu ich tu przytaczać.

Felieton Tomasza Lisa „Chrystus umywa ręce” jawi się jakby autor przebywał obecnie w kosmosie lub przynajmniej ze trzydzieści lat przebywał w odosobnieniu i nie widzi faktów i problemów obecnie nękających świat. Jego felieton to gotowiec nadający się do analiz studentów dziennikarstwa, to klasyczny przykład nierzetelności dziennikarskiej i zakłamania. Felieton miał dotyczyć problemu relokacji uchodźców, jednakże 80% jego treści to niemal w całości dawka jadu i poniżania kraju, z którego ręki Autor je chleb.

Już w pierwszym zdaniu Lis oświadcza, że „Polska… demonstruje światu swój egoizm i małość”. I nawet wcześniej, historycznie patrząc, polskie zrywy narodowe, to z czego Polacy są dumni, dla Lisa to był tylko mus działania dla zachowania twarzy i honoru chociaż bez żadnych szans na sukces. Tak oceniony jest opór Polaków w kampanii wrześniowej, powstanie warszawskie i antykomunistyczne powstanie w latach 1945-56. Żołnierze wyklęci są „drodzy sercu dzisiejszych władców”. Tu od razu stawiam pytanie: dlaczego są drodzy sercu tylko obecnej władzy? Dlaczego Autor nie wspomina reszty Polaków. Nie mam tu na myśli potomków tych który zaakceptowali utratę 52% wschodnich terytoriów Polski po 17 września 1939 i narzuconą, sowiecką władzę w Polsce „utrwalali” i ze zrozumiałych względów nie będą to ich bohaterowie?

To, co jest oczywistą powinnością obywatelską każdego narodu w felietonie Lisa podszyte jest złośliwością i ironią. Patriotyczne postawy Polaków Lis przedstawia m.in. tak „Można przegrać ale nie wolno się poddawać. Można ponosić klęski ale nie wolno ulegać. Można stracić wolność ale nie wolno stracić twarzy” i tak dalej. Czy na pewno te wartości są także cenne dla p.Lisa, czy tylko sobie kpi z tych wartości? Bo przecież te wartości to właśnie był zarówno opór przeciwko narzuconemu Polsce ustrojowi a obecnie to jest opór przeciwko niszczeniu polskiej tożsamości. Ten właśnie opór Lis nazywa tak: „Dziś Polska pokazuje twarz brzydką […] Polska karleje”. Oto inne epitety w tym kuble pomyj wylewanych na obecny rząd: „… nihilizm egzystencjalny, brak celu, sensu i znaczenia”. A jeśli już jakiś cel Lis znajduje to taki aby „poszczuć, napuścić, nastraszyć, wskazać wroga”.

Z lekcji historii także należy się Tomkowi L. dwójka. Pisze on, że „Zaolzie było dla Polski czasem hańby”. Skąd w felietonie o problemie z uchodźcami akurat Zaolzie? OK. Może Autor chciał błysnąć wszechstronną wiedzą więc i to zdanie  wstawił. Ale niestety strzelił kulą w płot, nie doczytał. Bo po Traktacie Wersalskim, gdy po 123 latach życia pod trzema zaborami Polska odzyskała niepodległość to Zaolzie, podobnie jak południowo-zachodnia część obecnej Ukrainy, znaczna część obecnej Białorusi i Litwy, weszło w obręb wyznaczonych granic terytorium Polski. Gdy w latach 1918-20 Polska walczyła z nawałą bolszewicką w obronie wschodnich granic, nasi południowi sąsiedzi, korzystając z chaosu i braku dostatecznej obrony – podstępnie zajęli te tereny, przyłączając je do ówczesnej Czechosłowacji. Czy rzeczywiście słowo „hańba” jest właściwe dla przywrócenia w roku 1938 stanu prawnego  granic polskich zgodnie z postanowieniami Traktatu Wersalskiego?

Tomasz Lis objawia się też jako patriota i katolik bo ubolewa, że dziś „zapominamy (a więc i Lis) i o Bogu i o honorze”. Ciekawe od kiedy ten obłudnik zalicza się do tych, którzy pamiętali i pamiętają o tych najwyższych wartościach?

Pomimo, że felieton miał dotyczyć problemu uchodźców to Autor porusza ten problem dopiero w ostatnim akapicie. Podejrzewam z dużą dozą pewności, że był to zabieg celowy aby zabrakło miejsca na opisanie doświadczeń z kolorowymi uchodźcami krajów, które są dla nich „otwarte” i „gościnne” już od ponad trzydziestu lat. Polskie stanowisko na temat nieprzyjmowania uchodźców Autor kwituje jednym określeniem – „pilnowanie własnych interesów”. Nie bardzo rozumiem co jest nagannego w pilnowaniu w pierwszej kolejności własnych interesów? Czy Niemcy i Francja główni rozgrywający w UE nie pilnują w pierwszym rzędzie własnych interesów? To były pytania retoryczne.

Ale zajmijmy się wreszcie problemem muzułmańskich uchodźców. Gdyby p. Lis napisał ten swój felieton 30-40 lat temu to, nie znając przyszłych zjawisk z tym związanych, można by było uznać ten felieton za racjonalny.  Wtedy empatia, polska gościnność, miłosierdzie i tym podobne słowa miały by  swój racjonalny sens. Jednakże obecnie, gdy „gościnne” i „otwarte” kraje przedstawiają światu swoje kilkudziesięcioletnie doświadczenia jak na przykład:

– w jednym ze szwajcarskich kantonów (ta historia była opisywana) przyjęto w latach 80. kilkanaście rodzin muzułmańskich. Po kilkunastu latach, w ramach „łączenia rodzin” itp. praw społeczność muzułmańska przekroczyła liczbowo populacje rodowitych mieszkańców kantonu, zabrakło dalszych środków finansowych utrzymywanie imigrantów i kanton zbankrutował a dalsze koszty utrzymania przejęło państwo

– Francja, Dania, Szwecja i inne kraje skandynawskie w swoich ludnościowych strukturach mają już od 20-40% a w niektórych skupiskach nawet 60% ludności kolorowej. W tych krajach, jeszcze z nazwy „europejskich” są skupiska muzułmańskie, gdzie nie wchodzą przedstawiciele władzy (wojsko, policja),

– religia muzułmańska opanowuje wcześniej katolickie a następnie  „neutralne światopoglądowo” kraje europejskie. W wielu miastach we władzach przeważają przybysze z Azji i Afryki. (np. w Londynie burmistrzem został muzułmanin)

– w internecie publikowane są wystąpienia muzułmańskich przywódców wieszczących bliski koniec chrześcijańskiego świata. Według nich Europejczycy tracą zdolność rozmnażania się i to Muzułmanie w krótkim czasie zaleją biologicznie Europę.

– wszystkie kraje mające powyższe doświadczenia z imigrantami skarżą się, że imigranci nie chcą podejmować pracy, wolą żyć z zasiłków, które, szczególnie na dzieci, są bardzo wysokie. Opłaca się więc mieć dużo dzieci i w ten sposób „gościnne” kraje same wiążą sobie pętlę na szyję.

Powyższe przykłady podaję z pamięci, mogą więc w szczegółach  się różnić ale wymowa tych faktów jest porażająca. A więc pytam się czy pan Tomasz Lis jest tak głupi, że tego nie widzi i nie słyszy, czy też plecie trzy po trzy aby tylko „dowalić” znienawidzonym rządzącym?

Tak zwaną bezgraniczną, „ślepą miłość” może okazywać tylko matka (niekoniecznie mądra), która wybaczy najgorsze czyny własnemu dziecku. Jednak rządy nie mogą szermować słowem „miłość”, okazywać empatii i otwartości wobec innych – bezkrytycznie i bezgranicznie. Tutaj miłość musi być okazywana rozumem a nie bardzo mglistym i niejednoznacznym „sercem”. Polska, pomimo że ma jeszcze wiele długów do spłacenia wobec własnych rodaków, reaguje empatią na problemy krajów, gdzie są wojny, głód czy zamieszki. Rząd Polski uznał, że można też pomagać krajom w rozwiązywaniu ich problemów na miejscu. I to robi. A i tak nikt nie jest w stanie uratować, uzdrowić i uszczęśliwić wszystkich i rozwiązać wszystkich problemów na świecie. To jest po prostu niemożliwe.

Bogusław Homicki

 

 

 

Dodaj komentarz